6 sierpnia 2020
Druga część historycznej monografii Iana Kershawa, poświęconej dziejom Europy w XX i XXI wieku, rozczarowuje. Autor mocno trzyma się kanonów politycznej poprawności, co widać zwłaszcza w ostatnich rozdziałach. Byłoby pięknie i wspaniale, gdyby nie wredni populiści, którzy mieszają szyki liberalnej Europie… Brzmi znajomo, prawda?
„Rozdarty kontynent: Europa 1950-2017” to kontynuacja książki „Do piekła i z powrotem”, opisującej dzieje europejskie od 1914 do 1949 roku. Kontynuacja, która jest pisana zgodnie z kanonami liberalnej historiografii, co wpłynęło niestety na rzetelność opisywania niektórych zdarzeń. Kershaw ma wyraźny problem z przyznaniem, że komunizm był ustrojem tak samo totalitarnym, nieludzkim jak narodowy socjalizm. Nie rozgrzesza go, to prawda, ale w jego ujęciu blok sowiecki jest po prostu rodzajem militarnej dyktatury. Negatywne wzmianki o komunizmie są często relatywizowane przykładami antydemokratycznych działań w krajach zachodnich. Można odnieść wrażenie, że w ocenie autora przez pół wieku w Europie ścierały się po prostu dwie odmienne wizje państwa i społeczeństwa, a nie demokracja z ludobójczym totalitaryzmem. Zresztą Kershaw prześlizguje się po wydarzeniach niewygodnych z punktu widzenia liberalnej mitologii, jak np. ekscesach roku 1968 na Zachodzie. Rok 1968 to po prostu bunt młodych, ideowych ludzi, mających dość głupich, archaicznych regulacji. Bunt ostro stłumiony przez „starców”. Nie znalazło się miejsce na pokazanie roli sowieckiej agentury w „spontanicznym” buncie, na przypomnienie kultu komunistycznych zbrodniarzy. Akapit poświęcony z kolei wydarzeniom marcowym w Polsce pełen jest błędów: Kershaw pisze np. o rzekomej wielkiej manifestacji przed siedzibą KC PZPR, rozgonionej przez milicję.
Dla Kershawa najjaśniejszą stroną powojennej historii Europy jest forsowanie liberalno-lewicowych rozwiązań. Znamienne, że Kościołowi dostaje się za zbyt zachowawcze(!) reformy przyjęte przez Sobór Watykański II. A już najnowsze dzieje kontynentu przypominają kanon publicystyki „Gazety Wyborczej”. Na kartach „Rozdartego kontynentu” pojawiają się mroczni bohaterowie w postaci Orbana oraz Kaczyńskich, którzy prowadzą swoje kraje w kierunku autorytaryzmu. Jest dobra Angela Merkel, która otworzyła szeroki drzwi dla „uchodźców” i populiści, którzy straszą migrantami. Choć trzeba przyznać, że historyk zdobył się na wzmiankę o „incydentach”, których dopuszczają się ci ostatni.
Publicystyka historyczna siłą rzeczy nie może być obiektywna, bowiem oddaje poglądy autora. I o to do Kershawa nie można mieć pretensji. Czym innym jest jednak takie manipulowanie faktami, by przystawały one do wizji, którą przyjął autor. A z tym, niestety, mamy do czynienia w przypadku „Rozdartego kontynentu”.
Ian Kershaw: Rozdarty kontynent: Europa 1950-2017. Kraków, Znak Horyzont, 2020.
(mr)