Z 98 procent do zera – o tyle w ciągu dziesięciu lat spadł odsetek rosyjskiej ropy w ogólnym imporcie Orlenu. Teraz celem powinno być zagwarantowanie, że nie powtórzy się sytuacja, w której polski koncern będzie uzależniony od jednego, dużego dostawcy – wszystko jedno, z którego kierunku. Do tego celu - jak podkreśla dr Piotr Balcerowski na łamach Dziennika Gazety Prawnej - prowadzą dwie drogi.
Dzisiaj widać, że Orlen tego błędu stara się uniknąć. Pomysły, aby w ogóle nie wiązać się stałymi kontraktami z Aramco i innymi dużymi graczami, a ropę kupować na rynkach spotowych, należą do kategorii fantastycznych. Ale już zasada, by jeden dostawca nie odpowiadał za więcej niż połowę wolumenu dostaw, jest możliwa do realizacji i – co istotne – utrzymania. Obecnie Orlen sprowadza ropę także z basenu Morza Śródziemnego, z Ameryki Łacińskiej, a właśnie została podpisana umowa z BP na dostawę do 6 mln ton w ciągu roku ze złóż w Norwegii na Morzu Północnym. Pierwsze tankowce z norweską ropą przypłynąć mają za kilka tygodni.
Więcej: https://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/8743613,inwestycje-w-oze-rownie-wazne-co-dywersyfikacja.html
Foto: pixabay.com