12 maja 2022
Truizm: nie każda książka dobrze się starzeje. Niektóre zaś, z ambicjami wykładni powszechnej teorii geopolityki i zapowiedzi nadchodzących wojen światowych, starzeją się już w kilka miesięcy. „Rosja – wielkie zmyślenie” Arkadija Ostrowskiego jest zaś książka przerażająco aktualną, do której historia dopisała kolejne rozdziały. Kto chce zrozumieć, dlaczego dzisiejsza, putinowska Rosja jest taka, jaka jest, kto słusznie nie wierzy, że Putin stanowi jakiś wybryk na linearnej drodze rosyjskiego postępu (tak jak Hitler nie stanowił anomalii, a konsekwencję niemieckich wyborów i niemieckiej historii) – musi po wydaną w Polsce cztery lata temu książkę sięgnąć.
Ostrowski, rosyjski demokrata patrzący na Rosję z Zachodu, opisuje Rosję od lat pieriestrojki po aneksję Krymu. Pisze o tym, co oblicze nowej Rosji tworzyło, czyli, mówiąc krótko, o patologiach. Bo nie jest to historia walki dobra ze złem, starcia demokracji z autorytaryzmem. Środowiska demokratyczne, chcące czerpać wzorce z Zachodu, jawią się jako marginalne, bezsilne grupki. Rosyjski liberalizm, który Zachód brał za dobrą monetę i wierzył w niego ślepo jako w dowód rzekomej przemianu państwa i społeczeństwa – okazał się jedynie narzędziem oligarchii. Proste – o wiele łatwiej i skuteczniej zagarniać miliardy pod hasłem wolnego rynku, niż pod wypłowiałymi bolszewickimi sztandarami.
Nie komuniści, nie politycy, a sojusz oligarchów z siłowikami wedle Ostrowskiego był siłą napędową nowej Rosji. Siłą, której musieli ulec liberalni, zerkający na Zachód politycy, której uległ finalnie schorowany Borys Jelcyn. Wolne media, które są filarem demokracji w europejskim stylu, w Rosji również były mrzonką. Kontrolowane przez oligarchów, wykorzystywane jako narzędzie do walki politycznej i walki o pieniądze, nie miały nic wspólnego z niezależnością. Dziennikarze spełniali rolę cyngli do wykonywania egzekucji zleconych przez właścicieli. Ostrowski każe nam inaczej spojrzeć na spektakle, które na Zachodzie były odbierane jako walka władzy z „wolnymi” czy „niezależnymi” mediami. I tak telewizja NTW Gusinskiego, która padła ofiarą Putina w pierwszym etapie jego rządów, była przez lata wikłana w polityczne gry, niszczenie przeciwników oligarchy i polityków, z którymi jego aktualni patroni mieli na pieńku. Oligarcha padł ofiarą silniejszego, a dziennikarze, przez lata będący marionetkami na usługach Kremla i właściciela, nagle stali się wielkimi bojownikami o niezależne media. Publicysta demaskuje ten niesmaczny cyrk.
Tytułowe „wielkie zmyślenie” łudzi Europę od wieków. Najpierw w przypadku carskiej Rosji, potem – sowieckiego imperium, a po roku 1991 – rzekomo demokratyzującej się Federacji Rosyjskiej. Ostrowski nie ma złudzeń, które żywiła jeszcze całkiem niedawno nawet część polskiej klasy politycznej – a przecież, o ile można zrozumieć francuską czy włoską ignorancję odnośnie odległego kraju, to w Polsce nie może być taryfy ulgowej w tym względzie. Także dzisiaj, kiedy to Nawalny, więziony przez Putina, dla części dziennikarzy i komentatorów jest niemal szczerym demokratą. Tymczasem, o czym kilka lat temu pisał Ostrowski, to również „wielkorus” i żaden demokrata w zachodnim stylu.
Autor kończy swoją analizę na aneksji Krymu i towarzyszącej jej greuelpropagandzie rosyjskich mediów – zdaje się ostrzegać przed tym, co przyniesie regularne pranie mózgów obywatelom dzisiejszej Rosji. Czytelnik ma wrażenie, że książka pozostaje niedokończona, że autor uważa, iż wraz z umacnianiem się władzy byłego kagiebisty otworzył się nowy rozdział w historii państwa. Dziś widzimy, w jaki sposób ta rozpoczęta historia jest zapisywana.
Arkadij Ostrowski: Rosja – wielkie złudzenie: od wolności Gorbaczowa do wojny Putina. Warszawa, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2018.
(mr)