„Transnaród” przedstawiany jest jako diagnoza przemiany społecznej w Polsce, ale w gruncie rzeczy to dobrze napisana i szeroko ujęta historia naszego kraju po 1989 roku. Szczególnie polecam rozdział, który jest najmniej teoretyczny, bo dotyczy bezpośredniego doświadczenia autora – o prawnikach.
Twitter myli. Uczciwe mówiąc „Transnaród” nieco mnie zaskoczył ze względu na osobę autora, którego kojarzyłem długo zanim poznałem jego imię i nazwisko, bo identyfikowałem go jako twitterowego (czy teraz „ixowego”) Easy Ridera. Po autorze jednego z błyskotliwszych kont spodziewałem się deszczu paradoksów, ironii, nagłych zwrotów akcji, zabawy, po której lekturze wciąż nie będę pewien co na poważnie, a co ironiczną szprycą na pobudzenie. Od doktora Jacka Sokołowskiego, prawnika i politologa związanego z Klubem Jagiellońskim dostałem poważną pozycję z pogranicza pracy naukowej i publicystyki. I bynajmniej nie jest to zarzut. Przydługie żarty tracą na świeżości.
Opowieść toczy się właściwie cały czas na dwóch poziomach i tak też warto rozumieć rzeczywistość w ogóle. Kto je pomyli zamienia się w marionetkę, a czasem w zoombie. Jeden poziom, to jest to, z czym mamy na bieżąco do czynienia – masowe emocje, narracje, sentymenty i aspiracje. Drugi, to podkład tych zmian, czyli rzeczywistość realna. W gruncie rzeczy to co podlega przede wszystkim wielkim zmianom i na co mają wpływ mocarze naszego życia publicznego – to u Sokołowskiego ta pierwsza sfera. Ta druga, w kraju biurokratycznej niemocy, mało sterownym, podlegającym przede wszystkim globalnym wiatrom, to głównie podkład do tej pierwszej - tworzenia owych opowieści i kształtowania narodu, a właściwie zarządzania grupami społecznymi za pomocą przekonań i emocji. Taki obraz wyniosłem z tej lektury. Zgadzam się z nim, choć sądzę, że Sokołowski nadmiernie destyluje tę tezę, przesadza.
Rządom Tuska w latach 2008 – 2014 zaszkodził nie tylko brak globalnej koniunktury, ale i kilka czynników wyraźnie zawinionych. Autor „Transnarodu” pisze o „przeksięgowaniu” OFE. Moim zdaniem było to jednak faktyczne wykiwanie społeczeństwa na podstawie tego, co było małym drukiem. Co zrobić z równoczesną faktyczną słabą ściągalnością podatków w tym czasie? Niezbyt btoni się na jej tle teza o ambitnym ściskaniu pasa. Co więcej PiS przy swojej rozrzutności faktycznie skorzystał z prosperity, ale ta zakończyła się jednak wraz z kryzysem kowidowym i wojną na Ukrainie, a wskaźniki dla gospodarki, nawet pod kątem osławionego długu publicznego są wciąż dobre. Miejsc, w których chętnie bym polemizował z autorem jest więcej, jak to w tak długiej analizie. Problemem poważniejszym dla mnie było to, że z większością książki się zgadzałem, a fakty, o których pisał Sokołowski były mi względnie znane, jako dziennikarzowi zajmującemu się tym całym koksem od – co zrobić - ćwierć wieku. Dlatego miejsca polemiczne, jak chociażby niektóre tezy dotyczące rynku medialnego, były dla mnie bardziej ciekawe, bo tam czy gdzie indziej patrzę na to inaczej. Najbardziej odkrywczym był jednak rozdział dotyczący świata prawników, sędziów, członków trybunałów, ale też adwokatów i innych zawodów.
Jest on ciekawy bo zza szybki motocyklowego kasku zimnego obserwatora, naukowca i teoretyka, nagle wyłania się twarz reportażysty opisującego swoje środowisko. Niby na zimno, ale takie opisy nigdy nie są na zimno, i tylko wtedy są naprawdę ciekawe. Dostajemy oczywiście świetny background historyczny – np. poznajemy diametralną różnice między peerelowskimi karnistami a cywilistami. Pierwszą branżę władza ludowa obstawiła „duraczówką”, druga zachowała sporo przedwojennego etosu. I to miało potem wpływ. Poznajemy jednak też dzisiejsze hermetyczne środowisko uwarunkowane wewnętrzną kolejnością dziobania i permanentną grą o prestiż realizującą się poprzez tytuły naukowe i wygrane spory. Bez tego nie zrozumiemy do końca wielkiej klęski PiS w bitwie pod Reformą Sądownictwa, której to porażki partia ta sama zresztą do dziś do końca nie rozumie i nie chce zrozumieć.
Świat polskiego prawa jest to crème de la crème tej książki i jeśli powstałaby z tego druga, okraszona przykładami, pierwszy biegnę do księgar… o sorry, piszę do autora by mi przysłał egzemplarz recenzencki. Szczególnie, że w przypadku „Transnarodu” zdecydowanie się opłaciło.
Jacek K. Sokołowski: Transnaród: Polacy w poszukiwaniu politycznej formy. Kraków, Ośrodek Myśli Politycznej, 2023.
Wiktor Świetlik
Dziennikarz, publicysta. Fundator Instytutu Staszica